Ze „Służącą...” z baroku w czasy współczesne, czyli dell'arte według Jerzego Jana Połońskiego

- Widz może teatr zobaczyć, usłyszeć i poczuć, bo aktorzy są naprawdę blisko - mówi Jerzy Jan Połoński, który dla Opery Nova wyreżyserował „Służąca panią” G. B. Pergolesiego jako spektakl immersyjny. Premiera jak prezent na Światowy Dzień Opery - 25 października. Spektakl na scenie kameralnej także 26, 27 i 30 X oraz w grudniu (13, 14 i 15 XII) i styczniu (10 i 11 I). Bilety w sprzedaży online i w kasie Opery. 


Jak wspomina Pan premierę „Wesołej wdówki” w 2023 roku na naszej scenie - Pański reżyserski debiut operowy?  

Jerzy Jan Połoński: To nie była moja pierwsza praca w operze. Wcześniej dla Opery na Zamku w Szczecinie zrealizowałem „Crazy for You” George’a i Iry Gershwinów, a potem jeszcze dwa koncerty i turniej tenorów. Ale „Wesoła wdówka” w Operze Nova to faktycznie był mój debiut operetkowy. Jak go wspominam? Dobrze tutaj się bawiłem, artyści mi zaufali. Publiczności spektakl też się chyba w miarę podoba. Udzielając wywiadu w radio, redaktorka stwierdziła, że zrobiłem tę operetkę jak musical - potraktowałem to jako komplement.

Teraz powraca Pan do nas z kolejną realizacją. Zazwyczaj, gdy Dyrektor Figas zaprasza realizatorów na rozmowy, toczą się swego rodzaju negocjacje. Zdradzi Pan, jakie tytuły tym razem położono na stół?...

Poprzednim razem faktycznie było kilka tytułów, nad którymi się zastanawialiśmy i po przeanalizowaniu różnych kwestii, podjęliśmy decyzję, że zrobimy inscenizację „Wesołej wdówki”. Tym razem od razu dostałem propozycję konkretnego tytułu: „Służąca panią” Giovanniego Battisty Pergolesiego i konkretny pomysł na kameralny spektakl immersyjny z uaktywnieniem publiczności w bliżej nieokreślonej przestrzeni.  

I ten pomysł od razu Panu spodobał się czy musiał Pan przekonać się do takiej koncepcji?

Ja bardzo lubię takie działania. Wywodzę się z teatru offowego - robiłem dużo spektakli na ulicy, również jako reżyser uliczny. Zarabiałem tak pieniądze w czasie studiów, a nawet wcześniej - w liceum - biorąc udział w różnych akcjach, które polegały na interakcjach, zaczepianiu ludzi i wchodzeniu z nimi z pewien rodzaj zabawy. Uważam to za cenne doświadczenie. A że śpiewacy operowi raczej rzadko mają taką możliwość, więc podjąłem się realizacji spektaklu immersyjnego.

Czy jest trochę tak, że świadomie próbuje Pan przemycać do opery świat teatru, na dodatek teatru w innowacyjnej formule?

Czym jest opera a czym teatr? Te światy przenikają się. Który jest lepszy, który skuteczniejszy? Nie mnie to oceniać. Jedni wolą operę, inni teatr dramatyczny, a niektórzy musicale. Mamy różne wrażliwości, różne potrzeby przeżywania i ekspresji. Zawsze podejmuję się przedsięwzięć, które podobają mi się. Nie robię niczego, co było w niezgodzie ze mną. Zatem, nawet jeśli miałem za zadanie wyreżyserować „Wesołą wdówkę”, mimo że operetka nie za bardzo jest moim światem, znalazłem taki klucz, żebym miał przyjemność z tego, co robię jako reżyser. Tylko tak można być szczerym i uczciwym wobec widza.

To jaki klucz znalazł Pan w spektaklu immersyjnym „Służąca panią”?

Bawimy się w teatr. Bawimy się w pewien rodzaj slapsticku, komedii trochę na granicy wygłupu. „Służąca panią” to utwór, który powstał jako commedia dell'arte, a forma dell'arte była kuglarska, nieco kpiarska i przerysowana. Przeniosłem zatem tę formę na współczesne czasy. Bawimy się tym, że próbujemy zagrać operę, ale ciągle coś nie wychodzi, mamy coś do pokonania, musimy cały czas kombinować...

Jakie wrażenia po pierwszym kontakcie z widzem w ramach otwartej próby dla publiczności „Próba dźwięku” Bydgoszcz Miasto Muzyki UNESCO? Pojawiły się nowe sugestie, wnioski? W spektaklu trzeba było coś zmienić?

Na tej próbie nie pokazaliśmy całości spektaklu i tak naprawdę dopiero po premierze będziemy wiedzieć, co działa, a co nie działa i co ewentualnie zmienić. Interakcje z publicznością służą temu spektaklowi, chociaż nie może być ich za dużo, bo artyści muszą też śpiewać, a nie jest to proste śpiewanie. Trzeba tutaj pogodzić kilka światów tak różnych jak ogień i woda, żeby nie utopić się, ale też żeby nie poparzyć się.

Żaden spektakl nie miałby sensu bez publiczności, ale w spektaklu immersyjnym jest ona wyjątkowo ważna. Ważna i nieprzewidywalna…

Dlatego uważam, że jest to ciekawe doświadczenie dla aktorów. Gdy robiłem spektakle uliczne i akcje polegające na interakcjach, niczego nie można było do końca przewidzieć. Były tylko pewne założenia, ogólny plan tego, co po czym ma się wydarzyć, ale to, co działo się pomiędzy tymi punktami, było absolutną improwizacją. Wszystko zależy od reakcji widza i na to trzeba być przygotowanym. My zakładamy, że publiczność „Służącej panią” pozytywnie odpowie na nasze zaczepki i wejdzie w interakcje, bez których ani rusz.

Dla śpiewaków operowych taki kontakt z widzem to też pewna nowość. Pan jako reżyser musiał w jakiś sposób przekonywać, by artyści otworzyli się na interakcje?

Artyści Opery Nova to profesjonaliści. Jak to ja, powymyślałem bardzo dużo różnych rzeczy, ale wykonują je z pełnym oddaniem. Poza tym, po pracy przy realizacji „Wesołej wdówki” większość z nich znam, a oni mnie i wiedzą, że nie dam zrobić im krzywdy.

Czego zatem widz może się spodziewać, przychodząc na spektakl „Służąca panią”?

Widz może się spodziewać tego, że teatr zobaczy, usłyszy i poczuje, bo aktorzy będą naprawdę blisko.

W życiu Jerzego Jana Połońskiego przyjdzie taki etap, że będzie chciał wyreżyserować poważne, duże dzieło operowe?

Oczywiście, że tak! Aczkolwiek najpierw chciałbym zrealizować „Czarodziejski flet”, bo uważam, że z moim doświadczeniem - też lalkowym, plastycznym, formalnym i tak dalej - mam dużo do zaoferowania, jeśli chodzi o Mozarta. Mam w sobie, wiem, że nie wyglądam (śmiech), również duże pokłady liryki, empatii i romantyzmu. Mam nadzieję, że Dyrektor Maciej Figas jeszcze kiedyś mi zaufa i dostrzeże we mnie tę część mojej duszy.

I znowu nas Pan zaskoczy.

Tego właśnie sobie i Państwu życzę!

-------------
Jerzy Jan Połoński - muzyk, aktor, reżyser. 
Ukończył Państwowe Liceum Muzyczne w  Katowicach, a następnie PWST- Wydział Lalkarski we Wrocławiu.
W latach 1990-1998 aktor katowickiego Teatru GART. W latach 2001-2003-współpracował z Teatrem Polskim we Wrocławiu, 2002-2005- aktor Teatru Groteska w Krakowie. W latach 2002-2006 związany z krakowską kabaretową Formacją Chatelet. Od 2004 roku współpracował z telewizyjnymi programami rozrywkowymi. Założyciel i twórca Grupy Inicjatyw Teatralnych – teatrokabaretu.

Od 2004 roku zrealizował ponad setkę spektakli i wydarzeń – w teatrach dramatycznych, muzycznych i lalkowych jak m.in.: Teatr Muzyczny w Gdyni, Teatr Rozrywki w Chorzowie, Teatr Powszechny w Łodzi, Teatr Rampa w Warszawie, Teatr Groteska w Krakowie, Teatr Miniatura w Gdańsku , Divadlo im. Andreja Bagara w Nitrze na Słowacji i wielu innych oraz koncertów galowych na festiwalach  (m.in. FAMA w Świnoujściu, Festiwal Górski w Lądku –Zdroju, PAKA w Krakowie, itd.). Od 2003 roku członek Rady Artystycznej Festiwalu FAMA w Świnoujściu, od 2014 roku reżyser wydarzeń artystycznych podczas Festiwalu Górskiego w Lądku Zdroju, w latach 2015-2016 Dyrektor Artystyczny Teatru Maska w Rzeszowie, a od 2019 roku zastępca ds. artystycznych Teatru Miejskiego w Gliwicach.

Laureat licznych nagród, m.in. XXII Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (2001), Grand Prix II ogólnopolskiego Festiwalu Interpretacji Piosenki Aktorskiej (Bydgoszcz 2001), Grand Prix Festiwalu Artystycznej Młodzieży Akademickiej FAMA w Świnoujściu (2002, 2003), Nagroda dla najbardziej obiecującego aktora młodego pokolenia - Nos Teatralny przyznawana z okazji MDT (Wrocław 2001), Nadzwyczajnej  Złotej Maski  za spektakl „Tu-Wim” w Teatrze Powszechnym w Łodzi w roku 2014 czy Złotej Odznaki FAMY za wybitny wkład w rozwój festiwalu (2011).

-------------
Uwaga, spektakl „Służąca panią” tylko z miejscami stojącymi dla widzów od 16 lat. Przedstawienie trwa ok. 60 minut. Bilety dostępne online - na październik, a także na grudzień i styczeń - oraz w kasie Opery Nova.