W bydgoskiej inscenizacji Pawła Szkotaka Mefisto zgarnia całą pulę - Janusz Żak jest w tej roli fenomenalny. Obsadzony po warunkach - wysoki, demoniczne czarny, obdarzony pięknym basem, dostał od Martyny Kander (kostiumy), Iwony Rucińskiej (choreografia) i Macieja Igielskiego (reżyseria świateł) tyle narzędzi, by z roli uczynić clou wieczoru. Bydgoska premiera wypełniona jest po brzegi niezwykle sugestywnymi elementami: poczynając od „czarów” zamieniających wodę z dzbanka w czerwone wino w kieliszku czy więdnących za przeklętym dotykiem kwiatów, które do życia przywraca kropla wody święconej. Jest i czarna parasolka.
(...)
Akcja „Fausta” toczy się na tle scenografii zaprojektowanej z rozmachem przez Mariusza Napierałę. W otoczeniu szarych skrzynek po nabojach jak barwne kwiaty jawią się kostiumy Martyny Kander (a propos szczególików - podszewka surdutu Mefisto mieni się piekielnymi płomieniami, a zelówki jego lakierek lśnią czerwienią niczym pantofle od Laboutina). Jak zawsze ogromne wrażenie robią sceny chóralne przygotowane przez maestro Henryka Wierzchonia. Za pulpitem dyrygenckim stanął maestro Piotr Wajrak i trzeba oddać, że jego interpretacja muzyki francuskiego kompozytora jest imponująca, szczególnie we fragmentach żywcem zaczerpniętych z muzyki kościelnej.„Faust” na bydgoskiej scenie to dzieło nadzwyczajne. Zrealizowane z rozmachem, bogate w treści i formę. Oby na długo zagościło na deskach Opery Nova.
Diabelnie dobry ten „Faust” na początek BFO - Alicja Polewska-Matusewicz, „Gazeta Pomorska”
Paweł Szkotak zastosował rozwiązanie, które na polskie sceny wprowadził lata temu Marek Weiss-Grzesiński – powierzył partie starego i młodego Fausta dwóm śpiewakom. Łatwiej w ten sposób uwiarygodnić przemianę bohatera po podpisaniu paktu z szatanem, a wybitnym niegdyś tenorom daje to możliwość zaprezentowania się w roli odpowiedniej do wieku i głosu. W partii starego Fausta wystąpił tym razem Sylwester Kostecki i od pierwszego słowa swojego monologu – Rien! („Nic!”) – wyrazistą interpretacją wokalną i rozumieniem francuskiego tekstu przyćmił występ znacznie młodszego kolegi.
(...)
Pojawia się też pytanie, kim właściwie jest Mefisto? W koncepcji Pawła Szkotaka i w interpretacji Janusza Żaka to kompan i przewodnik bezwolnego Fausta (Szymon Rona), zdecydowanie więcej w nim cech ludzkich niż nadprzyrodzonych. W finale zaś widz przekonuje się, że nie ma ani piekła, ani nieba, które według Gounoda zaprasza Małgorzatę śpiewem anielskiego chóru. Są tylko ludzie, biedni i poniszczeni przez życie, tak jak ona. Pojawia się też znów stary Faust, z czarnym, symbolicznym parasolem. Pcha wózek z ciałem zmarłej Małgorzaty. Historia dziewczyny, którą zniszczył on sam, ale i brutalny świat, dobiegła kresu.
Nie ma nieba, nie ma piekła - Jacek Marczyński, „Ruch Muzyczny” (online)
Przy okazji recenzowania musicalowego popisu Opery Nova, czyli „Bulwaru Zachodzącego Słońca", napisałem, że był to spektakl, na który do Bydgoszczy musi się wybrać każdy miłośnik teatru muzycznego. „Faust" Opery Nova nie jest dziełem aż tak spektakularnym. To jednak bardzo dobre przedstawienie, warte uwagi.
„Faust" rozpoczął Bydgoski Festiwal Operowy. Mefistofeles rządził - Jacek Glugla „Gazeta Wyborcza - Bydgoszcz” (online)
Zamysł reżyserski Pawła Szkotaka - dla którego jest to kolejna realizacja przedstawienia operowego w Bydgoszczy - pozwala na uniwersalizację przekazu. We wspomnianym rondzie szatan dyryguje zebranymi, żądnymi mamony, jakby byli współczesnymi zombie z „Walking death”. Akcja utworu zostaje też z rozmysłem przeniesiona w czasy I wojny światowej, pierwszego totalnego konfliktu. Przejmujący ból matek oczekujących powrotu synów jest tak samo aktualny w przywołanym „Na Zachodzie bez zmian”, jak i dziś na froncie walk ukraińsko-rosyjskich, i w każdej innej wojnie. Przerażający konflikt wewnętrzny przeżywają i wtedy, i dziś ciężarne kobiety postawione przed samotnym wyborem, więc w ostatniej scenie stary znów Faust (Sylwester Kostecki) staje przy ciele Małgorzaty z czarną parasolką...
To moment, by oddać wielki szacunek efektowi pracy inscenizatorów. Wielkiej, błyskotliwej pracy, wykonanej przez, między innymi, autora scenografii Mariusza Napierałę, autorkę kostiumów Martynę Kander, choreografkę Iwonę Runowską czy reżysera świateł Macieja Igielskiego. Burzę oklasków zebrali orkiestra Novej pod dyrekcją Piotra Wajraka i chór kierowany przez Henryka Wierzchonia. Znów efektowne wsparcie przyszło od zespołu baletowego naszej opery, dając widowisku dodatkowy rozmach. Nic dziwnego, że oklaski na premierowym spektaklu nie milkły bardzo długo.
Moim zdaniem, to mistrzowska klasa, wysoko sytuująca bydgoskie wystawienia pośród krajowych scen. „Faust” pokazywany był również w niedzielę (z inną obsadą) w ramach BFO, wchodzi też do stałego repertuaru Novej. To obowiązkowa pozycja dla każdego melomana.
Na początek Bydgoskiego Festiwalu Operowego – Faust z czarną parasolką - Ewa Czarnowska-Woźniak, „Express Bydgoski”
Sukces Szkotaka był możliwy także dzięki możliwościom technicznym, jakie ma Opera Nova. Począwszy od rozmiarów sceny i audytorium, które dają efekt skali, tak niezbędny w operze, po maszynerię scenotechniczną. Dzięki sprawności ekipy nie tylko uniknięto efektu braci Marx z filmu „Noc w Operze” (uśmiech): ale udało się uzyskać płynność w zmianach scenografii, zamiast pięciu aktów były dwa, dzięki czemu percepcja nie była rozproszona.
Do Bydgoszczy będę jeździć! - Piotr Wyszomirski, „Gazeta Świętojańska” (online)
Zaczęło się i groźnie i porywająco. Mroczna scena w prosektorium, wizualnie kojarząca się nieco z „Babel” Mai Kleczewskiej ze scenografią Katarzyny Borkowskiej, też będącą aluzją do wojny, której skutki pojawiają się tak na scenie, jak i w życiu. Tam dotyczyło to Jugosławii, tu Ukrainy.
(...)
Wracając jednak do zalotników Małgorzaty (Siebela i Młodego Fusta – przyp.), to zgodnie w librettem kwiaty konkurencji z pełną klejnotów szkatułką nie wytrzymują i dziewczyna wybiera Fausta. Zachodzi w ciążę, on ją rzuca, ona zabija dziecko i trafia do więzienia. Bardzo interesująco pokazanego na scenie. Kraty zza których wyciągają się ręce uwięzionych nieszczęśników i klatka z zamkniętą w niej Małgorzatą, budzą wiele skojarzeń, nie tylko artystycznych. Ale że dziewczyna czynu swego żałuje, aniołowie żywcem pozwalają jej wspiąć się do nieba. To jedna z najpiękniej przez reżysera Pawła Szkotaka pomyślanych scen.
Wiele urody inscenizacja zawdzięcza też reżyserowi świateł Maciejowi Igielskiemu i twórcom symbolicznie dookreślających przesłanie multimediów Zachariaszowi Jędrzejczykowi i Veranice Siamonawej. Wielką rolę w tym przedstawieniu odgrywa znakomicie przez Piotra Wajraka prowadzona orkiestra od pierwszej chwili tworząc wokół nas i piękny, i tragiczny świat targających ludźmi wielkich namiętności.
Młodości nawet diabeł nie przywróci… - Anita Nowak